środa, 5 maja 2010

Pierwszy krok...

Podobno każde Camino zaczyna się od progu własnego domu. Jeśli tak jest, to moja pielgrzymka zaczyna się już dziś. Za chwilę ruszam do Wrocławia, by stamtąd o 21 wylecieć do Brukseli. Noc na lotnisku, no i już z samego rana, bo o 6, wycieczka do Dublina. Tam u Krzysia i jego rodzinki zabawię kilka dni(w końcu zobaczę swoją ukochaną chrześnicę). A potem jako, że zawsze lubiłem skomplikowane dojazdy do celu :) jeszcze przesiadka w Birmingham (tu ukłon w stronę Łukasza, a raczej kard. Newmana), by 11 maja wczesnym popołudniem znaleźć się w upragnionej Francji. Niestety tylko na chwilę, bo TGV zawiezie mnie do granicy francusko-hiszpańskiej, skąd już zupełnie na pieszo rozpocznie się moje pielgrzymowanie :)
Jest we mnie taka wielka ciekawość, drogi, która mnie czeka. Nie mogę się doczekać każdego etapu tego wyjazdu, poczynając od tego dublińskiego. Najważniejsze jednak to czuć się prowadzonym, bo wtedy zawsze dotrze się do celu, bez względu na to gdzie będzie się on znajdował...

3 komentarze:

  1. Dziękuję za ten ukłon i odkłaniam się serdecznie! Proszę mi zrobić zdjęcia z Birmingham (choćby tylko przez okna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja Cię podziwiam za to, że nie boisz się tak sam podróżować po świecie! :) Ja mimo wszystko bym się bała... [Ale ze mnie pewnie taki mały tchórz... ;)]

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja jestem ciekawa tego wszystkiego, co będzie dane Ci przeżyć... :) I cieszę się razem z Tobą, że możesz realizować swoje plany i marzenia. :)

    OdpowiedzUsuń