poniedziałek, 17 maja 2010

Dzien 4 : Deba ~ Cennaruzo

Na szczescie Klaudii nic sie nie stalo. Tak jak myslalem, spytala o droge 200 metrow dalej i nie zbladzila za bardzo. Wieczorem idziemy ze Szwedkami i Dzin na kolacje. W zasadzie pozegnalna, bo Eve i Lille wyjezdzaja. Chyba tylko cudem moglibysmy spotkac sie w Bilbao, ale kto wie. Poki co odnajdujemy coraz wiecej podobienstw szwedzko polskich w opozycji do Hiszpanii. Rozmawiamy o planach. Eve mowi ze przydalbym sie w Rosji... Nadchodzi Klaudia, przysiada na chwile, a pozniej razem wracamy do schroniska.
A dzis towarzysko dzien bardzo ciekawy... gorzej pod wzgledem pogody i widokow. Wyszedlem ok 7.30 z Deby. To bylo pozeganie z morzem az do Bilbao. Pogoda nie rozpieszcza, ale po drodze, przy wyjsciu z miasta spotykam Klaudie. Okazuje sie ze byla jedna z dwoch osob, ktore wyszly przede mna. Druga to Roland. Idziemy zatem jakis czas we dwojke. Fajnie sie gada o planach na zycie, o duchowosci itp. Ale przychodzi czas zeby sie rozstac. Zalezy mi zeby zlapac dzis miejsce Centaruzo wiec ruszam dalej. Doganiam tych, ktorzy w miedzyczasie mnie wyprzedzili. I tak spotykam Anglika... On bierze mnie za Hiszpana, ale kiedy juz narodowosci zostaja rozpoznane rozmawiamy po angielsku. Valdis, swoje imie odziedziczyl po rodzicach Lotyszach. Ale urodzil sie w Londynie. Valdis ma bardzo szybkie tempo, co bardzo mi odpowiada, szczegolnie dzisiaj, kiedy tereny sa trudne, dobre tempo bardzo sie przydaje. Idzie sie bardzo fajnie, mamy bardzo dobry czas, wiec zatrzymujemy sie na obiad. Na koniec dochodzimy do klasztoru. Jestesmy w pokoju razem z Niemcem Rolandem, Holendrem Franzem, ktory jedzie na rowerze, poprzednio poznanym Holendrem, ktory ma na imie Vilhelm i z Valdesem. Do drugiego refugio dotarli Klaudia, Dzin, para Szwajcarsko Niemiecka, szybki hiszpan {od Valdes dowiedzialem sie ze mlody wrocil do domu z powodu kontuzji}. Mysle, ze jest to grupa, ktora bedzie mi towrzyszyla dluzszy czas.
Klaudia postanowila zostac w Centaruzo 2 dni, zeby podreperowac nogi. Takze to kolejne pozegnanie... Ale co zrobic...
Mysl na dzis ~ Sa rozne sciezki duchowe, ale jesli rzetelnie staramy sie isc w glab zawsze musi prowadzic to do sluzby, do oddania sie, do krzyza... roznie pojmowanego...

6 komentarzy:

  1. Pojawiło się coś o czym wiele razy rozmawialiśmy KOLA... To powinna być Twoja myśl na ten dzień...
    Buen Camino!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkich już dość dobrze znasz i pewnie nie raz spotkacie się na drodze. :) To ciekawe, bo idziecie osobno, a zarazem razem. ;)
    Droga do Nieba wiedzie zawsze przez Miłość, a ta wyraża się w służbie i przez krzyż.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja czekam na aktualne wpisy :) żebyś Ty wiedział...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie piękne to zdjęcie ....

    OdpowiedzUsuń
  5. Mysli jest wiele. Nie wszystkie musza byc tak nazwane zeby nimi sie stac :)
    ale wiem o co chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że wiesz :)

    OdpowiedzUsuń