poniedziałek, 10 maja 2010

Dublin - pozegnanie...

Dzis moj ostatni dzien w Dublinie. Czyli rownoczesnie rozpoczecie bezposredniego juz przygotowania do Camino del Norte. Dzis wieczor wylece do Birmingham, dalej kolejna noc na lotnisku i przesiadka do Biarritz. Powinienem planowo znalezc sie tam ok 10. Pare godzin wolnego i po 15 pociag do Irun, skad juz zaczyna sie pieszo moja droga do Santiago... No ale te atrakcje dopiero jutro :) a dzis jeszcze pare zdjec ze zwiedzania okolic Dublina w piekny niedzielny dzionek :)
Najpierw Wicklow i wspaniale ogrody Powerscourt

Ciezko jest trzymac caly swiat :)




A teraz nagrobek dwoch krowek - wzruszajace, prawda? :)

I jeszcze Glendalough - zespol klasztorny i piekne krajobrazy wokol:




To tyle z mojego irlandzkiego zwiedzania. Do uslyszenia, pewnie gdzies ze szlaku :)

4 komentarze:

  1. Wydawałoby się, że takie widoki to tylko w bajce...
    Wydawałoby się, że krowie groby tylko w bajce...
    Kurczę, a to nie bajka tylko Irlandia zielona! Nic tylko w Celta się zamienić i posiadywać na tych łąkach słuchając ziemi...
    Buen Camino!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne widoki ;) Cały świat na Twoich barkach - jak Ty to wytrzymujesz? :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Że Ci się chce... ;) Ale taka podróż wyzwala dużo energii i zapału. :) Podróże są na pewno milsze niż praca. ;)
    Piękne zdjęcia i widoki! :)
    Dziwny ten klasztorek... ;)
    A grób krówek... to dopiero dziwactwo. :P
    Pięknej drogi do celu! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękne zdjęcia! :D Robią wrażenie... :)
    A co do nagrobku krów, to może taki pojedynczy egzemplarz jest uroczy, ale jakby tak wszyscy mieli stawiać takie pomniki swojemu bydłu czy innym zwierzakom, to dopiero byłaby przesada! :P
    Dobrze, że jak na razie nie ma więcej takich oryginałów... ;)

    OdpowiedzUsuń