Wieczorem dnia poprzedniego po powrocie z miasta spotkalem Rolanda. Okazalo sie, ze pokonal dwa odcinki w ciagu jednego dnia. Niesamowite, ale tez ciekawe, ze diableski most nie sprawil mu zadnych trudnosci. Ale to fajnie, ze dla kazdego cos innego jest proste, inne trudne. Dobrze sie czuje w tej roznorodnosci. Dzis dobry dzien. Dlugi ale dobry. Zrobilismy lacznie 41 km i wszystkie w dobrym kierunku. Razem z Vilem i Valem. Musielismy pokonac najtrudniejsze wzniesienie ~ Magdalene. Bylo bardzo goraco, ale poza tym ok. Troche rozmow, troche milczenia i samotnosci. Tak jak byc powinno. A potem w schronisku spotkanie z Francuzami i wspolna kolacja. Fajnie ale mobilizacja by uczyc sie mocniej tego jezyka. Wpadl mi pomysl na opowiadanie i w sumie zapisuje to tutaj zeby miec mobiliacje do jego ukonczenia i nie zapomniec.
Powoli kazdy zaczyna sie zastanawiac jak bedzie kontynuowal droge. Za ok tydzien trzeba wybrac albo dalej polnoc, albo pierwotna droga, ktora przez gory laczy sie z frances. Troche mnie dziwi ale wiekszosc chce isc primitivo. Ja na poczatku tez mialem takie plany, ale teraz stwierdzilem ze pojde tam gdzie mniejszosc. Dobrze jest byc w grupie, ale jesli od Sebrayo bede mial ostatnie 10 dni w totalnej samotnosci bedzie idealnie.
p.s. a i jadlem osmiornice... super jest...
Vil i Val, Vilhelm i Valdis, moi towarzysze drogi
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
uśmiechnięci, pogodni towarzysze -brakuje Ciebie, następnym razem pomachaj nam z fotki :)
OdpowiedzUsuńi w ogóle bardzo ładne zdjęcia.Pozdrawiamy
Hmm ciekawie zatytułowany ten rozdział ... :))
OdpowiedzUsuńIdź drogą samotni. Fajna jest :) W końcu to Santiago - musi być trudno i samotnie nieco.
OdpowiedzUsuńBuen Camino!
Kapitalne z Was chlopaki :) Kiedy zobaczymy usmiechnietego Ciebie?
OdpowiedzUsuńMagdalena - wymagająca kobieta, faktycznie trzeba dużo trudu sobie zadać, by ją zdobyć ;)
OdpowiedzUsuńZ czym ta ośmiornica :) ??
OdpowiedzUsuńble chyba nie lubię ośmiornic...
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach byłoby miło i Ciebie zobaczyć. :)
OdpowiedzUsuńTak, różnorodność jest ciekawa i fascynująca, jak cała Twoja wyprawa. A ja z jednej strony wolałabym mieć towarzystwo (może nie cały czas, bo samotność też wskazana), by móc się dzielić z kimś tym wszystkim, co doświadczam. Wiem, że blog w pewnym sensie czyni temu zadość. ;)
Pozdrawiam ciepło! :)