czwartek, 6 maja 2010

Bruksela i Dublin, czyli nie taki diabel straszny...

3 rano. Bruksela Charleloi. Chcialbym zebyscie to zobaczyli. :) Noclegownia jak u brata Alberta. Jedni spia na krzeslach, inni na ziemi. Budynek jest ogrzewany wiec to nie problem. Poza tym fajnie, ze tak mozna, nikt nie zwraca na to uwagi. Jest bardzo spokojnie.

Najczesciej o takich godzinach najlepiej mi sie mysli :) Fascynuje mnie tutejsza interkulturowosc. To sprawia, ze czlowiek staje sie otwarty, nie zasklepia sie jedynie na swoim malym poletku. W samolocie siedzialem obok dwoch ortodoksyjnych Zydow. To tez bylo niesamowite. Nigdy wczesniej nie widzialem ich na zywo. Patrzec jak sie modla, jak sa w to zaangazowani - niesamowite...
Dochodzi czwarta. Za godzine odprawa do Dublina. Wszystko wskazuje na to, ze uda sie doleciec. To chyba kolejny sygnal zebym za duzo nie planowal i nie martwil sie na zapas. Zrobie jeszcze ostatnia rundke wokol Charleloi...
I jeszcze ten wszechobecny francuski :) Miod na uszy. Wlasnie pani przez glosnik zrobila pobudke calemu lotnisku, ale w tym jezyku to az milo :)
No i jestem w Dublinie. Wszystko zgodnie z planem. Dorotka odebrala mnie z lotniska. Tylko telefon nie dziala poki co. Dlatego "wlamalem sie" do Krzysiowego laptopa, zeby dac znac ze nie spadlem, mam nadzieje, ze bedzie mi to wybaczone... :)
Podsumowujac, nie trzeba bylo sie bac - wszytko poszlo zgodnie z planem. Wszak to kolejny etap na drodze do Santiago :)

5 komentarzy:

  1. Ach, Ty "włamywaczu"... ;)
    Wszechobecny francuski? Ble! :P Już bym wolała angielski - przynajmniej bym rozumiała, co się do mnie mówi. :)
    Pozdrawiam z "zalanego" Rzeszowa! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co Ci ma byc wybaczone? ;) Że nie spadłeś?
    Cieszę się, że wszystko idzie pomyślnie. A wyspałeś się chociaż? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. powodzenia w dalszej drodze. i czekamy na bieżące relacje!

    OdpowiedzUsuń
  4. A droga wiedzie w przód i w przód
    Choć zaczęła się tuż za progiem –
    I w dal przede mną mknie na wschód,
    A ja wciąż za nią – tak jak mogę...
    Skorymi stopy za nią w ślad –
    Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
    Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...
    A potem dokąd? – rzec nie mogę.
    J.R.R. Tolkien
    Pierwszy raz u Ciebie w gościnie... Ale nie ostatni :)
    Buen Camino!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieki za ten tekst Tolkiena... wspaniale go rozumiem wlasnie teraz :)
    No i dzieki Wam wszystkim za obecnosc, juz teraz, na poczatku drogi :)

    OdpowiedzUsuń