sobota, 22 maja 2010

Dzien 10, Santona ~ Guemes, czy to raj, czy Guemes...

Dzis decyduje sie na standardowa odleglosc, ok 26 km, a to po to by zakonczyc dzien w jednym z najlepszych albergue. Droga piekna. Stopy juz prawie idealne po Bilbao, tylko upal przygniata do ziemii. Ale przecudne widoki dodaja otuchy. Jest zielono, idzie sie piekna, spokojna droga, ktora bardzo przypomina Beskid Niski. A ze to moje ukochane gory, pewnie dlatego rowniez tu bardzo dobrze sie czuje.
Dochodze do Albergue pomiedzy Valdesem a Francuzami. Hospitalero czeka juz ze szklanka wody. Troszczy sie o nasz jakbysmy byli w 5 gwiazdkowym hotelu.
A wieczorem kolacja dla wszystkich, spiewy, tance, jak na weselu. Cudowna atmosfera...
Mysl na dzis ~ Mozna w zyciu robic najprostsza czynnosc, ale robic ja tak, zeby drugiemu czlowiekowi otworzyc niebo...

5 komentarzy:

  1. i to jest bardzo dobra myśl -żeby tylko chcieć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo chociaż pokazać jego skrawek...
    Buen Camino!

    OdpowiedzUsuń
  3. A jak powrocisz z tej pieknej wedrowki, zapraszam w Bieszczady. Mieszkam w samym ich sercu, a przy wjezdzie do mojej malenkiej wioski, Mchawy czeka przycupnieta kapliczka Boga Ojca, do ktorej "pielgrzymuje" kazdego poranka. Bedziesz pamietal? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ostatnie zdanie...piękne ania

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że wszystko pięknie się układa. :) I miło, że można razem z Tobą zachwycić się tamtym światem, nawet jeśli nie bezpośrednio. ;)
    Bardzo podoba mi się myśl z niebem... :)))

    OdpowiedzUsuń