Koncza sie etapy w Asturii. Jutro wkraczam do Galicji, tam gdzie rowniez znajduje sie Santiago de Compostella. Skrecamy w glab kraju, wiecej gor przede mna. A dzis jakby na pozegnanie. Prawie caly etap wzdluz skarpy, a w dole dzikie morze. I schronisko tez na samiutkiej skarpie...Piekny prezent na pozegnanie...
Czuje jakby coraz wieksze podekscytowanie, ale wiem, ze wlasnie teraz potrzeba mi ciszy...
Dzis, po raz kolejny, przekonuje sie o tym, ze milczenie jest zlotem, nawet w towarzystwie...
Pogoda znow upalna, dobrze, ze wiar idzie od morza. Nogi tez dobrze...
A, Bog raczy wiedziec, kiedy bede mial internet, moze dopiero w Santiago. Wiec jesli by tak sie stalo to zebyscie wiedzieli, ze planuje dotrzec 9 czerwca do Monte de Gozo, 4 km przed Santiago, a 10 z samego rana do swietego Jakuba...
Wszystkiego dobrego!
środa, 2 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Śledzę od początku Twą pielgrzymkę,zazdroszczę,niestety choroba mnie uziemiła w domu chyba już do końca,mam 47 lat.
OdpowiedzUsuńTak trzymaj.
Powodzenia :)
Z panem Bogiem.
Polecam się modlitwie w Santiago. W tym ważnym momencie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje notki i przemyślenia ( może znajdziesz sponsora i wydasz dzienniczek:))ale też z ogromną przyjemnością i wzruszeniem czytam komentarze-świadczące o tym jak wspaniałych i oddanych masz przyjaciół , którzy nie opuszczają Cię i wędrują razem z Tobą ..
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo budujące i bezcenne ...
trzymaj sie-im blizej tym trudnej-modle sie ania kordjalik
OdpowiedzUsuńBuen Camino do samego końca!
OdpowiedzUsuń